Kolejna odsłona Julii Child i ponownie klasyk. Robiliśmy już vinegrette, a teraz porwaliśmy się na prawdziwy, samorobny majonez. Po pierwsze dlatego, że majonez uwielbiamy, a po drugie dlatego, że wydawało nam się, że skoro nasze babcie kręciły majonez same to i my damy radę bez trudu…Taaaa…”łatwizna”. Poczytajcie o naszych majonezowych zmaganiach i spróbujcie go przyrządzić razem z nami!
Będziecie potrzebowali:
- 3 jajka
- sok z cytryny
- ocet winny
- 1 łyżeczkę musztardy typu dijon
- 1/2 łyżeczki soli
- biały pieprz
- olej roślinny (u nas rzepakowy) – nie więcej niż 2 szklanki
- Do pojemnika robota kuchennego wbij jajko i 2 żółtka i miksuj 30-45 sekund aż zgęstnieją i nabiorą cytrynowej barwy.
- Cały czas miksując dodawaj powoli łyżkę soku z cytryny i/lub octu winnego, musztardę dijon, sól i pieprz.
- Nadal miksując dodawaj po kropelce olej. Po dodaniu ok pół szklanki dodawaj olej szybciej, aż do uzyskania gęstej emulsji.
Na początek od razu wyznanie – pierwsza porcja wylądowała w zlewie. Dzięki temu wiemy co może pójść nie tak:)
Ale od początku. To nie jest łatwe zadanie, a przede wszystkim – to nie jest zadanie szybkie. Kręcenia jest naprawdę dużo i trwa to dobrych kilkanaście minut.
Problemy zaczynają się już na samym początku. Nasz robot kuchenny kręcił się sam zdecydowanie za wolno i po rzeczonych 30 sekundach jajka nie były ani gęste, ani cytrynowe. Musieliśmy wziąć sprawy w swoje ręce i wprawić go w znacznie szybsze obroty (własną reką ma się rozumieć).
Dodanie następnych składników nie nastręczyło nam trudności. Jedyna rada – jeśli lubicie kwaśne smaki dodajcie i sok z cytryny i ocet.
Dodawanie oleju to właściwie najważniejszy element tego przepisu. Żeby majonez się udał i żeby miał dobrą konsystencję…i zeby w dodatku się nie rozwarstwiał – trzeba to robić naprawdę powoli. Naaappprrraaaawwwwdddeee poooooooooooooowooooooooolllliiiiiiii. Dosłownie po kropli na początku. Za pierwszym razem potraktowaliśmy te „krople” bardziej symbolicznie i skończyło się rzadką klapą.
To musi trwać. Jeśli macie nowoczesny sprzęt dobrej jakości – może się okazać, ze zrobi to za Was. Nasz okazał się zdecydowanie za wolny i trzeba było posłużyć się mocą własnych mięśni. Ale satysfakcja była niemała. Zwłaszcza, ze gotowy majonez wyglądał zupełnie jak…majonez.:)
Kwestia najważniejsza – czyli smak – jest najtrudniejsza do opisania, bo to smakuje zupełnie inaczej niż jakikolwiek majonez jaki w życiu jedliśmy. To jest po prostu coś zupełnie innego, nowego. Smak bardziej wytrawny, ostrzejszy, kwaskowaty…Zupełnie inny niż nasz ulubiony majonez, ale DOBRY! Ciekawy, nowy i naprawdę dobry.
Tego po prostu trzeba spróbować! Róbcie więc, próbujcie i dajcie nam znać jakie jest Wasze zdanie.
Jedna mała uwaga na koniec. Majonez przechowujcie w lodówce, koniecznie w zamkniętym pojemniku. Julia Child pisze, ze może tak stać tydzień, ale nam się wydaje, że znacznie dłużej.